trescharchi trescharchi
6821
BLOG

Mantra sfałszowanych wyborów.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 146

Uradowałem się, widząc na okładce nowego "Uważam Rze" brodatą (bez zarostu, dalibóg, nie poznaję) twarz Janusza Rewińskiego - jednego z symboli Polskiego kabaretu i kina. Kto jak kto, ale ów satyryk zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia, a przy tym wielokroć podawał to w interesującej, quasi - wesołej (a jednak wzbudzającej refleksję) formie. Można powiedzieć, że się nie rozczarowałem, ale jednak pewną łyżkę dziegciu przełknąć trzeba było. Nie wiem, czy to efekt sterowania rozmową przez braci Karnowskich, czy coś innego, ale w pewnym momencie poruszono temat, który uderzył mnie w oczy jako dość symptomatyczny.

Oto Janusz Rewiński ma osobiste przekonanie, że wybory w Polsce są fałszowane. I mówi o tym otwarcie. Wielu moich znajomych optujących za prawicą (tu ciekawostka - znajomi lewicowcy, niby też czujący frustrację po kolejnych porażkach wyborczych takich sądów nie formułują) mówi podobnie : wybory na pewno były fałszowane. Nie da się ukryć, że pewne dowody (albo raczej : dowodziki) na poparcie swojej tezy Rewiński przytacza - choćby owo cudowne "rozmnożenie" głosów w Brukseli podczas ostatnich wyborów. Ale czy to oznacza ogólnopolski spisek "sił zła" z Państwową Komisją Wyborczą? Albo że czyjaś niewidzialna ręka, rządząca Polską z tylnego siedzenia wyznacza wygranych w wyborach według własnego widzimisię? Tyle tylko, że wysunięcie argumentu : no jakże to, w Kraju ze struktur Unii Europejskiej, w środku kontynentu, takie numery miałyby przechodzić natychmiast powoduje wysunięcie (całkiem rozsądnego, swoją drogą) kontrargumentu : straciliśmy samolot z prezydentem i w tymże nowoczesnym Kraju nikomu z odpowiedzialnych włos z głowy nie spadł. Błędne koło.

Ale ten mit fałszowanych wyborów jest po prawej stronie powszechny. Jest taka pyszna scena w rzeczonym wywiadzie, kiedy Karnowscy zapędzają Rewińskiego w kozi róg - przecież PiS wygrał wybory, dawno bo dawno, ale wygrał. Rewiński - nie obrażając nikogo - odpowiada jak wierzący w spiskową teorię dziejów : "oni" (mroczne siły) się zagapili i dosypali za mało lewych głosów. Z całym szacunkiem dla dorobku Rewińskiego, to są pomówienia (na dobrą sprawę nie wiadomo pod czyim adresem kierowane) o charakterze kryminalnym; jeśli aktor-satyryk posiada taką wiedzę, powinien zawiadomić prokuraturę, miast formułować takie opinie w poczytnym tygodniku. Tygodniku wprawdzie autorów "niepokornych", ale jednak uchodzącym za opiniotwórczy i chętnie czytanym przez różne, nie tylko prawicowe środowiska. Bracia Karnowscy niestety nie reagują, a wywiad toczy się dalej i tego typu jednoznaczne opinie poszły do druku. Przekonani przeczytają, i utwierdzą się w swoich przekonaniach. Nieprzekonani mogą się zastanowić - skoro mówi o tym taka persona jak Rewiński, coś jest na rzeczy.

Nie można naturalnie twierdzić, że wybory przebiegają w Polsce bez incydentów. Zdarzają się problemy i wśród członków komisji (to nagminnie), i z liczeniem głosów, i z nadmiarem (vide Bruksela) - a jednak są to wszystko kłopoty co najwyżej na szczeblu lokalnym, nie wpływające (nawet przyjmując zasadę ziarnko do ziarnka) na ogólnopolski wynik wyborczy. Istnieją i są przez opozycję (przynajmniej przez tą jej część, której środowiska sympatyków wysuwają teorie o fałszerstwach) wykorzystywane instytucje mężów zaufania. Członkowie komisji rekrutowani są z różnych środowisk i mają baczenie na urnę od otwarcia lokalu, po podliczanie głosów. System funkcjonuje dość sprawnie, mimo licznych (acz drobnych) mankamentów do poprawienia.

Rozumiem, że łatwo tłumaczy się świat gdy wydaje się on czarno - biały. Łatwiej przełyka się porażki, gdy są to porażki niezawinione i zaistniałe wskutek rzekomo sfałszowanych wyborów. Ale utwierdzanie ludzi w takim przekonaniu jest po pierwsze nieuczciwością, po drugie groźnym dla poszanowania demokracji w Polsce precedensem, po trzecie zaś - czystą hipokryzją. Hipokryzją tych polityków, którzy są kojarzeni z ludźmi wierzącymi w mit sfałszowanych wyborów. Nie piszę tego bynajmniej z głowy, bo będąc na spotkaniach z politykami PiS nie doczekałem się zdecydowanej reakcji posłów tej partii na pytania z sali, dlaczego wybory są fałszowane i co zamierzają z tym zrobić. Nikt z obecnych nie uderzył pięścią w stół, że to nieprawda, że nie można wierzyć w takie rzeczy, jeno bąkali pod nosem : no tak, tak, gdy wygramy, na pewno się przyjrzymy uczciwości wyborów w Polsce i rozliczymy winnych owych fałszerstw i nadużyć. Tylko jakoś żaden z nich nie pomyślał - oho, skoro wybory były sfałszowane, to są nieważne, a zatem i ja nielegalnie pobieram poselskie uposażenie. Ot, nieładna hipokryzja.

Wiadomo, że w polityce cel uświęca środki - ale polityka to nie tylko doraźna taktyka, lecz i strategia. Psucie demokracji i zabijanie (celowe! tu nie mam wątpliwości) w ludziach wiary w uczciwość wyborów jest samobójczą polityką. I tworzy precedens błędnego koła - kiedy PiS w końcu wygra wybory, kto przeszkodzi ówczesnej opozycji w formułowaniu takich samych kategorycznych osądów? Na takim budowaniu zbiorowego systemu nieufności wobec mechanizmów demokracji dobre, silne Państwo z pewnością nie powstanie.

 

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka