trescharchi trescharchi
7701
BLOG

Film "Wałęsa" - dlaczego Państwo firmuje nieprawdę?

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 159

Naszła mnie myśl takowa - o tej nieprawdzie podpartej majestatem Państwa - gdym widział uroczą skądinąd Agnieszkę Odorowicz na tle plakatów promujących powstający (powstały?) film o Lechu Wałęsie. Szefowa PISF-u jest służką Państwa; tak jak cała jej instytucja jest instytucją Państwową. Ktoś napisze - nie ma o co się czepiać, ale to niepokojące i smutne, że Polska dokłada swój kamyczek do utwierdzania we własnych obywatelach nieprawdziwej wizji dziejów. Własnych dziejów w dodatku.

Wybór Andrzeja Wajdy na reżysera był pomysłem o tyle oczywistym, co niefortunnym; nie jest to miejsce na dyskusje o poziomie artystycznym zasłużonego nestora Polskiego kina, ale wydawałoby się, że film o "Solidarności" by trafić do młodzieży winien być nakręcony (jakkolwiek to zabrzmi) "z biglem", "nowocześnie" i tak dalej. Wiadomo, że "popularność" takowych filmów liczy się w dziesiątkach grup szkolnych wysyłanych do kin - o ile "Quo Vadis" (nie dotyczące Polskiej historii) mogło być nudnym, siermiężnym, odciskającym swe piętno na umęczonych kinowymi fotelami pośladkach gniotem, to rzecz dotycząca najnowszej historii powinna chociaż trudnego młodego widza nie zanudzić. A jeszcze lepiej sprawić, by nabrał do historii swoich rodziców (bo tak to trzeba pokoleniowo liczyć) szacunku.

Tutaj pojawiają się dwa podstawowe problemy : znacznie się zagalopowałem, pisząc, że Wajda kręci film o "Solidarności"; naturalnie będzie to film odpowiadający wizji własnej Wałęsy (wizja do odsłuchania w dosłownie każdym wywiadzie) pod roboczym tytułem "Ja+reszta jakiegoś anonimowego motłochu". Drugi problem nie jest mniejszy : film biograficzny, kręcony za życia zainteresowanego (paskudny zwyczaj; podobnie jak ulice/pomniki Jana Pawła II i lotnisko Lecha Wałęsy) w pozycji "na kolanach przed legendą" z pewnością nie uniknie taniego pompatyzmu. Pompatyzm nudzi, a wiemy, że Wajda ma do niego inklinacje jak mało kto. Świetlanych perspektyw przed filmem wobec tego nie widać.

Ale najpierwszym z problemów jest jego - by użyć wyświechtanego terminu - "kłamstwo założycielskie". Być może po części wynikające z tego, o czym pisałem, to jest tworzenia go za życia Wałęsy. Człowiek o tak rozdętym ego z pewnością nie jest wsparciem dla reżysera, nawet tak zasłużonego i "nietykalnego" jak Wajda. Szkopuł w tym, że Lech Wałęsa nie jest czarno-biały i sam już (by nie wplątywać w to niepotrzebnie owych rzekomych "krwiożerczych lustratorów") kilka razy zmieniał wersje swojej przeszłości. Obecnie aktualna jest wersja "heroicznej walki" i jak najmniejszej ilości konkretnych pytań o konkretne wydarzenia, bo wówczas eks-prezydent zamienia się w agresywną najeżkę. Docieranie scenariusza i konsultacje z Wałęsą musiały być dla Wajdy drogą przez mękę.

Drogą, którą autor zacnego bon-motu o "przyjacielskich" mediach podąża z prawdziwą przyjemnością, zadowolony z kolejnego skupienia powszechnej uwagi na jego nieskromnej osobie. Sami panowie - reżyser i bohater - pozostają w jak najserdeczniejszych stosunkach, co nigdy nie jest dobrym przepisem na interesującą biografię. Dlatego też Wajda - pojęcia nie mam, czy z rozmysłem czy dla płynności scenariusza - nader swobodnie traktuje wszelkie fakty historyczne. Oczywiście krytykowanie filmu przed jego obejrzeniem niebezpiecznie zbliża człowieka do wszystkich krytyków książki "SB a Lech Wałęsa" (którą przeczytał może co ósmy zabierający na jej temat głos), niemniej scenariusz autorstwa Janusza Głowackiego jest dostępny i ukazuje kilka przejaskrawień historii, na które zwracał uwagę między innymi Cenckiewicz (aczkolwiek wiadomo, że to nazwisko jest czerwoną płachtą dla obrońców Wałęsy).

Pytanie z tytułu pozostaje w mocy i jest całkowicie niezależne od zamieszania związanego z finansowaniem filmu przez Amber Gold. Dlaczego Agnieszka Odorowicz, kobieta niewątpliwie inteligentna firmuje powagą swojej instytucji (a pośrednio i powagą Państwa) coś, co nie leży w zgodzie z faktami? Coś, co ma w założeniu edukować młodzież? Truizmem byłoby napisanie, że jest samodzielnym, niezależnym urzędnikiem, ale warto byłoby poznać nazwiska tych, którzy wywierają na nią łagodną presję w stylu "żadnych pytań". Film - mimo kłopotów i opóźnień - w końcu powstanie. Będzie nieprawdziwy, będzie skoncentrowany na jednej wizji historii miast oddać honor obiektywności. Szkoda, że takowy film nie jest prywatną inicjatywą grupki akolitów Lecha Wałęsy, jeno czymś popieranym przez Państwo, czyli, nieco upraszczając - przez tych wszystkich ludzi, którzy dobitnie pokazali co sądzą o osobie Lecha Wałęsy podczas wyborów w 2000 roku. Nie orientuję się, czy były gdzieś sondaże (czy przeszłyby w ogóle) o opinii Polaków na temat współpracy Lecha Wałęsy z SB, ale jak mniemam, większość Rodaków wychodzi z założenia "mógłby się chłop przyznać i mieć spokój, zamiast rżnąć głupa i iść w zaparte".

Na koniec pozostawiam kwestię marginalnego potraktowania jednych (Gwiazdowie, Walentynowicz, Wyszkowski) na rzecz nagłego awansu drugich (Krzywonos). Tutaj najbardziej dopatrywałbym się ręki samego Lecha Wałęsy, wymuszającej na Wajdzie przedstawienie "jedynego słusznego" punktu widzenia. To smutne i małostkowe, bo jakkolwiek teraz były prezydent jest z nimi na wojennej ścieżce (i padło zbyt wiele ostrych słów z obu stron), to jednak niegdyś, w chwilach które ma za zadanie opisać ten film - byli razem, razem walczyli o lepszą Polskę. Bardzo to smutne i bardzo wiele mówiące o charakterze Naszego "bohatera narodowego", niestety.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka