trescharchi trescharchi
1142
BLOG

Co z tym Glińskim?

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 72

Nieco w cieniu zwycięskich dla PiS wyborów w Elblągu (gratulacje) prezes Kaczyński wypowiadał się na temat swoich oczekiwań co do przyszłych losów profesora Glińskiego. Nie tak dawno temu profesor był kandydatem PiS na technicznego premiera technicznego rządu; obecnie prezes tej partii wspomina o tym, że chętnie widziałby go jako prezydenta Polski. To powiedział jednego dnia - drugiego obniżył nieco oczekiwania i rzecz dotyczy już prezydentury Warszawy. Rozumiem w pewnym sensie emocje w Prawie i Sprawiedliwości; po wiktoriach w Elblągu i Rybniku są na fali wznoszącej. Sondaże - coraz lepsze. Pewność siebie - coraz większa. Pozostaje jednak inna kwestia. Co ma przyciągnąć do PiS wyborców niezdecyzowanych? Tylko straszak przed Tuskiem? To trochę mało, i trochę zanadto przypomina taktykę Platformy Obywatelskiej mieniącej się "mniejszym złem".

Ja bym doradzał konsekwencję w swoich decyzjach przede wszystkim. Nie narażanie tak uczciwego człowieka jak profesor Gliński na ciągłe bombardowanie go prośbami o wyjawienie jego politycznej przyszłości. Można powiedzieć z drugiej strony - Gliński dzieckiem nie jest, doskonale wiedział na co się pisze idąc na współpracę z PiS. Ale szedł tam chyba jako kandydat na premiera rządu technicznego (w sumie dalej nie wiadomo, czy takowy ma powstać, czy w końcu nie ma powstać...), nie jako "dyżurny kandydat" na inne stanowiska. Jasne, w PiSie panuje posucha jeśli chodzi o rozpoznawalne i niekontrowersyjne nazwiska potrzebne w wyborach samorządowych i prezydenckich. Kaczyński po raz kolejny na prezydenta kandydował raczej nie będzie, potencjalnych zastępców prezesa w tej roli - też brak. Nie dziwi więc sondowanie, czy Gliński mógłby zostać prezydentem. Pewnie mógłby, i to dobrym, bo to człowiek na poziomie i z dużą dozą kultury osobistej.

Dziwią mnie tylko przymiarki do Warszawy i powtarzajace sie głosy, że Gliński mógłby być kandydatem w wyborach po referendum odwołującym Hannę Gronkiewicz - Waltz. Oczywiście jest to kuszące jako powtórzenie drogi śp. Lecha Kaczyńskiego, ale po pierwsze: trudno wyrobić sobie "markę" (będąc wciąż polityczną białą kartą) w ciągu niecałych dwóch lat rządzenia stolicą Polski (z czego większość czasu zjadłyby kampanie wyborcze), po drugie ludzie w ratuszu już nie tak sprawni jak kiedyś (śp. Wypych, Stasiak) po trzecie wreszcie - absolutny brak szacunku dla mieszkańców Warszawy. Podrzucanie im tymczasowego prezydenta by wyrobił sobie nazwisko w stołecznym ratuszu. Po dewastującym okresie rządów obecnej pani prezydent trzeba przede wszystkim rzutkiego, sprawnego urzędnika z krwi i kości. Mogącego rządzić pełną kadencję i najlepiej jeszcze drugą, by posprzątać całą tą stajnię Augiasza. Takie poświęcanie interesu miasta w imię prestiżu politycznego i doraźnych korzyści sondażowych nie godzi się partii tak często sławiącej bezinteresowną, pełną poświęcenia pracę dla ogólnego dobra.

Może więc warto byłoby opracować "projekt Gliński" od początku do końca i konsekwentnie iść tą drogą - przyznam, ciekawą i rzadką w polskiej polityce - miast zamieniać szanownego profesora w (za przeproszeniem) etatową "zapchajdziurę" gdy tylko pojawi sie szansa na zdobycie kolejnego przyczółka? A jak się jeszcze słyszy o tym, że profesor Gliński mógłby startować do Europarlamentu to już człowiek naprawdę ma kociokwik w głowie...więcej konsekwencji!

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka