trescharchi trescharchi
2080
BLOG

Zrobieni w Boeinga.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 43

Niedawno wpadł mi w ręce prawdziwy rarytas. Folder reklamowy LOT-u z zamierzchłych czasów siermiężnego PRL-u. Folder prezentuje pierwsze informacje o zamówionych w Moskwie samolotach transatlantyckich Ił-62. Czego tam nie ma! Zasięg - marzenie. Wygoda - marzenie. Łączy starą ojczyznę z nową ojczyzną, jak to się niegdyś pięknie pisało. Wszyscy piloci i wszystkie stewardessy chciały latać na Ił-ach. To był awans. Po kilkunastu latach i dwóch katastrofach w których zginęło ponad dwustu ludzi nie mówiło się już inaczej niż chcesz być pyłem - lataj Ił-em. Piloci gremialnie skarżyli się na potworne zużycie paliwa i fatalne, nieobliczalne silniki. Doskonały znawca budowy samolotów, śp. profesor Maryniak z Politechniki Warszawskiej podsumował epokę Ił-ów nader lapidarnie: ich jedyną zaletą było to, że dało się je kupić za ruble.

Rys historyczny był niezbędny, bowiem po odłożeniu folderu od razu na myśl przyszły mi obrazki z TVN24. Stacja promująca nowoczesność i (rzekomo) walcząca z naszą polską zaściankowością zrobiła transmisję live jako żywo przypominającą pierwszą wizytę białych podróżników w murzyńskiej wiosce i oferowanie tubylcom kolorowych kamyczków na znak przyjaźni. Tak bardzo cieszyliśmy się z tego pięknego Dreamlinera. Przemawiał ambasador, przemawiał Hubert Urbański, była pani prezydentowa i prezes LOT-u, który nie wiedział wówczas że ta gala to był dla niego łabędzi śpiew na tym stanowisku i trzeba jak najszybciej zrobić miejsce dla znajomego ministra, co to po raz drugi chce wejść do tej samej wody. Też miało być super, mieliśmy mieć nowoczesne samoloty, a ci, którzy słusznie mieli wątpliwości - wszak to zaawansowana technologicznie maszyna, nie testowana jeszcze w warunkach polowych - byli dyskretnie uciszani. Miało być tak jak w latach 70-tych - nowe otwarcie na świat, nowa jakość, wspaniałe możliwości.

Kilka dni temu prezes spółki Boeing ogłosił, że koncern zakończył już wypłatę odszkodowań w związku z uziemieniem Boeingów model 787. I tu niespodzianka: najwierniejsi z wiernych, ludzie zasiadający we władzach tegoż Boeinga (Henryka Bochniarz) ogłosili - roszczenia Polskich Linii Lotniczych "LOT" dotyczące przymusowego uziemienia Dreamlinerów nie zostały w żadnej mierze zaspokojone przez ich dostawcę. Żeby była jasność: dowiedzieliśmy się tego z komunikatu LOT. Pani Henryka Bochniarz, tak skwapliwie udzielająca komentarzy na wszelkie możliwe tematy - od praw pracowniczych po feminizm - nabrała wody w usta i niczego nie komentuje, chociaż ma taki obowiązek jako najwyżej usadowiona Polka w strukturach spółki. Ktoś, kto Dreamlinery nam zachwalał i kto intensywnie lobbował w Locie za Boeingiem kosztem Airbusa.

Według nieoficjalnych informacji uziemienie 787 kosztowało naszego narodowego przewoźnika - i tak borykającego się z gigantycznymi kłopotami finansowymi - co najmniej 30 milionów dolarów. Przy czym było to uziemienie wynikające tylko i wyłącznie z winy producenta, który wypuścił na rynek kolorowy, piękny, ale niedopracowany produkt. Prezes LOT Sebastian Mikosz zapewnia, że tej sprawy absolutnie nie odpuszczą; zwraca uwagę nie tylko na straty finansowe ale przede wszystkim wizerunkowe. Docelowo w barwach LOT-u ma latać osiem Dreamlinerów. Przy czym latać wypadałoby brać w cudzysłów, bo dawno nie było na światowym niebie tak pechowej maszyny.

Nie piszę tego bynajmniej po to, by się nad krótkowzrocznością polskich "Murzynków" wyzłośliwiać. Dostali do ręki nowoczesny, fajny samolot. Poddawani byli potężnym naciskom biznesowym i politycznym. Wmawiano im, że są wyjątkowi: pierwsi w Europie, jedni z pierwszych na świecie. Że LOT na pewno odbije się od dna i wróci do pierwszej ligi przewoźników międzynarodowych. Chyba każdy by uległ euforii, jeszcze po tym swoistym show jakie zrobiła TVN24. Tylko jeszcze sporo czasu minie, nim będzie można ogłosić 787 samolotem praktycznie bezawaryjnym. Do tego czasu - czeka nas prowizorka wiążąca się z wysokimi kosztami, bo przecież na miejsce uziemionych samolotów trzeba podnająć nowe, a to kosztuje krocie.

Tymczasem pierwsi w Europie i jedni z pierwszych na świecie nie mogą się doprosić od giganta z Chicago satysfakcjonującego odszkodowania za bycie nabitym w butelkę.

Ale może być też tak, że za głupotę trzeba swoje zapłacić.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka