trescharchi trescharchi
769
BLOG

Polska w budowie. Państwo prawa.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 10

Rząd chwali się oddawanymi do użytku nowymi drogami, minister Nowak w fantazyjnych garniturach bryluje na kolejnych otwarciach, biskupi święcą, oficjele biją brawo, kierowcy pukają się w głowy, bo też jak to może być, że droga gotowa od dwóch tygodni ale jeździć nie wolno, czekamy na odwiedziny VIP-ów. Bywają wszakże przypadki, gdzie chwalić się nie ma czym. Wręcz przeciwnie, sztuczki prawne i omijanie przepisów trzeba zdecydowanie potępiać - zwłaszcza, kiedy uczestniczą w tym organy administracji publicznej, funkcjonujące przecież po to, by świecić przykładem i prawo respektować.

Dwudziestokilometrowy odcinek autostrady A2 w rejonie Żyrardowa został oddany do użytku tuż przed Euro 2012 ("organizacyjnie wszystko jest dopięte na ostatni guzik" - cyt. Donald Tusk) ; potrzeba było precedensowej specustawy, aby nie najeść się wstydu przed europejskimi kibicami. Dzięki ekstraordynaryjnym rozwiązaniom prawnym droga nagle okazała się być "przejezdna", honor Polski i Platformy Obywatelskiej został na jakiś czas uratowany. Ale przepisy stanowią, że po upływie dziewięciu miesięcy nadzór budowlany musi sprawdzić czy budowa istotnie jest zakończona. Jeśli coś jest nie tak, nadzór może wszcząć procedurę wygaszenia pozwolenia na użytkowanie, czyli po ludzku zamknięcia całego kramiku do czasu ostatecznego zakończenia robót.

Wspomniane dziewięć miesięcy minęło w marcu, a zatem kawałek czasu temu. Nadzór budowlany swoją obowiązkową kontrolę wszczął dopiero w maju. Zdaniem eksperta ze Stowarzyszenia Inżynierów, Doradców i Rzeczoznawców Budownictwa, a zatem faceta który wie co mówi, to było pozorowanie kontroli. Nadzór sprawdzał i zwlekał, aż wszystkie elementy uda się wykonawcy skończyć. Naginaniem prawa do rzeczywistości była nie tylko specustawa, ale też jej wykonanie. Słowa mocne i bijące zarówno w nadzór budowlany jak i wykonawcę, czyli w tym wypadku Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w czerwcu na odcinku drogi który w myśl przepisów powinien być już wyłączony z ruchu, TIR potrącił pracującego tam robotnika, który znalazł się potem w śpiączce farmakologicznej - na szczęście dziś jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. GDDKiA broni się jednak, że prace wykonywane przez nieszczęśnika nie były związane z budową drogi - coś tam jednak robił, no i fakt faktem, iż znalazł się na odcinku formalnie kwalifikującym się do zamknięcia. Tego Generalna Dyrekcja nie była łaskawa już skomentować.

Według ekspertów nie do przyjęcia jest sytuacja, w której organ administracji publicznej celowo i z premedytacją omija przepisy ustawy, by pójść na rękę innemu podmiotowi, który z różnych przyczyn nie wykonał swojej pracy w terminie. Nie słychać głosów, by komukolwiek w GDDKiA, Ministerstwie Transportu czy nadzorze budowlanym taka sytuacja przeszkadzała - a równocześnie podmioty te reprezentują państwo polskie, które pod obecną administracją rządową chce jak najsurowiej karać obywateli za rzekome (bo wciąż legalne) kombinowanie przy rozliczaniu się z fiskusem. Równi i równiejsi?

A, jeszcze na deser - adwokaci podpowiadają (he, he) że wskutek zaistniałego bimbania sobie z prawa panów nadzorców i panów budowlańców każdy poszkodowany na tym feralnym odcinku kierowca ma trzy lata na żądanie odszkodowania. Od początku marca, czyli od okresu kiedy formalnie powinna zacząć się obowiązkowa kontrola, doszło tam do 29 kolizji i czterech wypadków. Poszkodowanych zostało sześć osób.

By żyło się lepiej!

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka