trescharchi trescharchi
917
BLOG

Walka rządu z hazardem.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 5

 

W 2011 roku w życie weszła nowelizacja ustawy o grach hazardowych. Wprowadzona na szybko, w zasadzie jedynie po to żeby zatrzeć przykre wrażenie powstałe po pewnych spotkaniach na cmentarzu. A może raczej rozchodziło się o udowodnienie, że mimo żenujących wybryków posła Sekuły na komisji śledczej (rozmowy z pustymi krzesłami delikatnie rzecz ujmując nie są oznaką zdrowia psychicznego) rząd w tej materii coś jednak robi? Niezależnie od intencji, Donald Tusk poszedł na wojnę z hazardem. W identycznym stylu jak poszedł na wojnę z dopalaczami – głośno i na pokaz, z opłakanymi skutkami, raz jeszcze pokazującymi jak kiepskim pomysłem jest polityka obliczona na doraźne efekty sondażowe.

Żeby zagrać w takiego pokera na przykład – musisz wybrać się do kilkunastu kasyn w Polsce. Na żywo i w Internecie masz zakaz. Rzeczone kasyna wprawdzie mogą organizować turnieje, ale – tu niespodzianka – nie dość, że są one podwójnie opodatkowane (płaci kasyno, płaci gracz – i to niezależnie od tego czy wygra czy nie) to jeszcze trzeba się ubiegać o pozwolenie Ministerstwa Finansów, godzinami udowadniając urzędnikom że naprawdę nie jest się członkiem mafii hazardowej, albo że widniejące w dowodzie osobistym imię Ryszard (opcjonalnie Zbigniew) naprawdę nic nie znaczy. Dlatego hazardziści uciekają do podziemia, albo wyjeżdżają do innych, przyjaźniejszych im krajów – prym wiedzie zwłaszcza Malta.

Podobno co drugi Polak zaangażował się w jakąś formę hazardu – czy to Lotto, czy popularne konkursy sms-owe, czy to gra na automatach. W zeszłym roku wydaliśmy na hazard niemal 15 miliardów złotych, to dane Ministerstwa Finansów. Nielegalny hazard w sieci – a zatem nieopodatkowany, w szarej strefie – to dodatkowe 6 miliardów. No cóż, przecież sam Donald Tusk mówił, że liczy się ze zmniejszeniem wpływów budżetowych, ale najważniejsze dla niego jest by Polacy uwolnili się od takich pokus; co ciekawe, podobne rozwiązania nie przyszły naszemu premierowi do głowy w przypadku papierosów czy alkoholu. Branża naturalnie przed posunięciami rządu się broniła. Zaskarżono między innymi decyzje służby celnej o konfiskatach urządzeń (automatów do gry), sprawa doszła nawet do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Tymczasem Służba Celna utworzyła nawet…Krajową Grupę Zadaniową ds. Kontroli Gier Hazardowych; niczym Eliott Ness i jego „nietykalni” dzielni funkcjonariusze wpadali do miejsc gdzie organizowano gry publiczne i rozpędzali całe zgromadzenie. Wszystkie sprawy zgłoszone przez Krajową Grupę zostały jednak umorzone przez sądy.

Nie inaczej jest z Internetem – kiedy dziennikarze poprosili Służbę Celną o dane dotyczące walki z hazardem online, otrzymali zaskakującą odpowiedź: nie było przypadku namierzenia polskiego gracza w sieci. Nie grają, czy komuś nie chce się ich łapać mimo surowych i restrykcyjnych przepisów? A może wszyscy zdają sobie sprawę, że marszczenie groźnych brwi premiera Tuska to w gruncie rzeczy pic na wodę i fotomontaż? Inna sprawa: giganci bukmacherscy przyjmują bez problemu zakłady na polskie wydarzenia sportowe, mimo braku polskiej licencji, o którą ubiegać się nie chcą z uwagi na restrykcyjne prawo i zbyt wysokie podatki. Obroty tych gigantów w pierwszym kwartale bieżącego roku wyniosły ponad 1,3 miliarda złotych. Tymczasem obroty polskich film, legalnie działających i płacących te wysokie podatki – raptem 167 milionów złotych. Co więcej, w większości krajów jeśli firma bukmacherska nie uzyskała zgody na działalność, jej strony internetowe są blokowane. W Polsce Donalda Tuska, tak dziarsko walczącej z demonem hazardu, niczego się nie blokuje, a wręcz pozwala się na spokojne reklamowanie tych firm. Polskie firmy sygnalizowały to wielokrotnie w odpowiednich instytucjach, ale nikt nie zechciał zareagować. Wprawdzie rząd chciał wprowadzić rejestr stron i usług niedozwolonych, ale po pierwszych pomrukach niezadowolenia internautów z cenzury (młodzi ludzie, sondaże!) Donald Tusk natychmiast się z tego wycofał, zadowalając się reformą – prowizorką.

Zbigniew Boniek jest twarzą jednego z bukmacherów działających w polskiej sieci nielegalnie. Szef PZPN wszem i wobec powtarza, że jest obywatelem włoskim więc nie widzi żadnego problemu. W dodatku ustawa hazardowa jest chora i trzeba ją koniecznie zmienić. Akurat ktokolwiek z tego rządu tak ciężko doświadczonego wyczynami Chlebowskiego będzie miał siłę i ochotę, by przed dwoma przyszłorocznymi kampaniami grzebać coś w hazardzie. Lepiej zostawić rzeczy takie, jakimi są. Cóż z tego, że budżet rzeczywiście traci.

Od momentu nowelizacji ustawy (dwa lata!) Służba Celna wszczęła…11 postępowań przygotowawczych w sprawach karnych skarbowych w zakresie nielegalnego urządzania i reklamowania gier hazardowych w Internecie. Wszystkie postępowania zostaną umorzone, bo nie ma możliwości egzekwowania polskiego prawa wobec zagranicznych operatorów hazardu.

By żyło się lepiej!
trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka